Lisica i cietrzew
Biegła lisica przez las, patrzy - a na drzewie siedzi cietrzew. Widzi go lisica
dobrze, ale dosięgnąć nie może. Jak by go ściągnąć w dół, na ziemię?
"No - myśli lisica - nic łatwiejszego, jak wywieść tego milczka w pole!"
- Cietrzewiu, cietrzewiu! - zawołała.- Byłam w mieście.
- Bu-u-u, bu-u-u! Byłaś, to byłaś.
- Cietrzewiu, cietrzewiu, o zarządzenie się wystarałam.
- Bu-u-u, bu-u-u! Wystarałaś się, to się wystarałaś.
- Żebyście wy, cietrzewie, nie siedziały na drzewie, żebyście się przechadzały
po łąkach zielonych, po trawie.
- Bu-u-u, bu-u-u! Przechadzać się, to się przechadzać.
Nie rusza się jednak cietrzew z miejsca, siedzi, nawet nie drgnie.
- Bu-u-u, bu-u-u! - rozzłościła się lisica. - Więc dlaczego się nie
przechadzasz?!
- Bo słucham.
- Czego słuchasz?
- Ktoś tam jedzie, jakieś kopyta stukają.
Zaniepokoiła się lisica.
- Kto jedzie?
- Chłop.
- A kto za nim biegnie?
- Źrebak.
- Cietrzewiu, cietrzewiu! A jaki ogon ma ten źrebak? Jaki ogon?
- Zakręcony.
- No, bywaj, cietrzewiu! Spieszę się do domu.
Zastanówmy się teraz, kto tu kogo wywiódł w pole.
środa, 9 września 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz